Stokrotka – bajka matematyczna

Stokrotka i dzwonek

Marzenie stokrotki

A teraz słuchaj!

Daleko na wsi, tuż koło drogi, po prawej stronie, był stary dworek kryty strzechą. Swoje lata świetności już dawno miał za sobą.  Gościniec zarosła trawa, pewnie kiedyś była tu droga, ale teraz do dworku prowadziła zwykła dróżka. Od frontu widać było wielki ganek podtrzymywany czterema kolumnami, do środka domostwa prowadziły dwuskrzydłowe drzwi. Po prawej stronie były dwa okienka,  po lewej stronie trzy, wszystkie otoczone drewnianymi, zielonymi okiennicami. Były normalnej wielkości, ale w porównaniu z tymi oknami od drugiej strony domu, wydawały się całkiem małe. Bo, strony ogrodu były cztery ogromne, nawet wielgachne okna, od podłogi po sam dach, aby słońce mogło zaglądać do środka, a mieszkańcy mogli podziwiać wspaniały ogród i w pełni radować się błogim zapachem kwiatów. Ogród mienił się wszystkimi kolorami tęczy i zapierał dech w piersiach. Tętnił życiem, choć dla ludzkich oczu ten gwar był niesłyszalny.

Ach jakież tam się pyszniły kwiaty – róże, mieczyki, lilie, piwonie, hortensje, gerbery, malwy, słoneczniki, dzwonki, dalie, łubiny i wiele innych, których nazw trudno wymienić.

Róże kręciły swoimi ciężkimi kwiatami, 3 krzaki hortensji rozprawiały o swoich kwiatach skupionych w okazałych baldachach. Ich niebieskie kwiaty o owalnych płatkach, leciutko drgały na wietrze. Tych niebieskich kul na krzakach było ze czternaście. 

W pobliżu hortensji 16 czerwonych piwonii, otoczonych dużymi i pierzastymi liśćmi nadymało się, aby być większymi od róż. Właśnie osiągnęły stan swojej największej urody – ale rozmiar przecież nic nie znaczy.

O krok, na murawie, wśród najpiękniejszej zielonej trawy, rosła mała stokrotka. Słońce ogrzewało ją tak samo mocno i pięknie jak wielkie, pyszne kwiaty w ogrodzie i dlatego rosła z godziny na godzinę. Pewnego ranka całkiem rozkwitła i stała tak ze swymi małymi, śnieżnobiałymi płatkami, które otaczały, jak promienie, żółte słoneczko pośrodku.

Tego dnia z dworku wyszła gospodyni z koszem.

“Ach” – zaszumiały róże – “to po nas, my jesteśmy królowymi ogrodu, będziemy ozdobą stołu, ach”.

“Phi – mruknął różowy dzwonek – żadna frajda stać w wazonie pod dachem i nie widzieć słońca” – i potrząsnął pięcioma rozwiniętymi kwiatami – “Słońce mnie grzeje i wiatr mnie całuje, czyż może być coś piękniejszego na świecie?”

Nie opodal 4 białe dzwonki i  2 fioletowe zaśmiały się dźwięcznie wystawiając swe rozkwitłe kwiaty do słońca.

“Jesteś tylko zwykłym dzwonkiem – żachnęły się róże – zazdrościsz nam”

“Róże, w głowach wam się poprzewracało – westchnął dzwonek – zapomniałyście po co rodzi się kwiat”

“Wiemy, wiemy – po to, żeby być ozdobą stołu, żeby ludzie się nami zachwycali” – odrzekły dumnie róże.

Mała stokrotka westchnęła – “Też chciałabym być ozdobą stołu, ale jestem taka malutka i niepozorna, że nawet nikt mnie tu nie zauważy” – pomyślała zasmucona.

Gospodyni stanęła przed rabatą z różami i popatrzyła uważnie. Kwiaty róż były duże i pachnące o gładkich płatkach. Po prawej stronie rosło 6 czerwonych róż i 9 róż w kolorze różowym. Po lewej stronie rosło: 7 białych róż, 8 żółtych  i 5 w kolorze pomarańczowym. Staruszka ucięła 1 różę czerwoną, 2 białe, 1 różową, 2 żółte i 1 pomarańczową.

“Będzie z nich piękny kolorowy bukiet – pomyślała – będą dodawać uroku dzisiejszemu śniadaniu. Zetnę jeszcze kilka mieczyków i postawię w holu przy wejściu. Będą witać gości”.

Rozejrzała się po swoim ogrodowym królestwie. Tuż, tuż szemrały motylkowate kwiaty łubinu. Dwubarwne biało-pomarańczowe i różowo-fioltewe. Trzymały się prosto na swych łodygach poświstując dłoniastymi liśćmi – złożonymi z 10 do 16 listków. U niektórych zawiązały się już owoce – były to owłosione strąki zawierające od 5 do 12 nasion.

“Mała – odezwały się do stokrotki – dzwonek wie co mówi, my takie zwykłe kwiaty mamy najlepiej. Możemy cieszyć się poranną rosą, słonecznym dniem, letnią burzą i wieczornym chłodem. Owady i pszczółki nas odwiedzają. Jak ma się szczęście, to nawet jakiś ptaszek przyfrunie. To jest coś najpiękniejszego w życiu. Wolność”.

“Tak mówicie, bo chyba żaden z was nie był jeszcze na salonach” – powiedziała stokrotka – “a ja bym tak bardzo chciała być podziwiana”.

“Każdy z nas jest jedyny w swoim rodzaju, piekny i niepowtarzalny – wtrącił się dzwonek – mamy swój urok i wdzięk, niepotrzebny nam do tego kryształowy wazon i ludzkie  odgłosy mlaskania i bekania”.

“Dzwonek, ty to jednak jesteś prostak” – żachnęły się róże.

A dzwonek tylko się roześmiał i zaszumiał swymi kwiatami – “Gwiazdy żywot jest krótki. Jutro was kury będą dziobać na kupie śmieci, a ja słońcem będę się cieszył jeszcze przez wiele dni”.

Mała stokrotka ciekawie nadstawiała uszu, choć zazdrościła pięknym różom, to jednak ten dzwonek jej się podobał, był taki wolny i niezależny…

Gospodyni spacerowała po ogrodzie nie mając pojęcia o tych rozmowach. Oglądała z zachwytem swoje kwiatowe królestwo. 12 malw, różnobarwnych, stało prosto blisko płotu na swych grubych szorstko owłosionych łodygach, wysokie na 3,5 metra. Niedaleko nich rosło 9 słoneczników, trzymetrowych. Chciały dorównać malwom wzrostem, więc dumnie prężyły się na swych sztywnych i grubych łodygach. Ponad dwumetrowa nakrapiana lilia tygrysia w milczeniu obserwowała inne kwiaty. Duże i okazałe kwiaty zbudowane z 6 płatków osadzonych na dwóch płaszczyznach z wystającymi ze środka 6 żółtymi pręcikami dumnie wabiły owady. A trzeba przyznać, że dookoła pomarańczowej lilli owadów kręciło się całe mnóstwo.

Tuż obok kwiaty mieczyków przyciągały wzrok najpiękniejszymi barwami, wiedziały o tym dobrze i trzymały się prosto, aby je można było lepiej widzieć. Było ich ze trzydzieści. Ich zgrubiałe u nasady łodygi zakończone były kłosowatym kwiatostanem. Miały duże barwne kwiaty w ilości     12 – 24 na jednym kwiatostanie. Płatki kwiatów były pięknie modelowane, tworzące jedyną w swoim rodzaju koronkę z postrzępionymi brzegami.

“Jakież one wspaniałe i piękne – pomyślała mała stokrotka – ileż mają kwiatów! Żólty ma rozwiniętych 12, a czerwony 14 rozwiniętych kwiatów i to na jednej łodyżce, a nie policzyłam nawet pąków. A ja mam tylko jeden kwiat, taki malutki i niepozorny” – westchnęła cichutko. Mieczyki były takie dumne, że nawet nie spostrzegły polnej stokrotki, która żałośnie prostowała swoją małą łodyżkę wyciągając główkę do góry.

Gospodyni ucięła 5 różnokolorowych mieczyków i udała się do domu. Dopiero po dłuższej chwili odezwał się dzwonek:

“Dziś w nocy będzie burza, mieczyki nie mają sie gdzie schować, ale ty mała wtul się głęboko w trawę”

“Skąd wiesz, że będzie burza?” – zapytała stokrotka

“Już czuję ten wiatr w łodyżce” – potrząsnął kwiatami dzwonek

“Ech dzwonek, ty i te twoje mądrości” – nastroszyły się mieczyki, a dzwonek tylko się roześmiał.

Wiatr wiał już od popołudnia, im bliżej wieczora, tym był silniejszy. Wieczorem stokrotka ziewnęła, tak bardzo marzyła cały dzień, że była zmęczona i wyczerpana. Wtuliła swe małe ciałko w wysoką trawę i zasnęła. Tej nocy burza szalała, a mała stokrotka nic nie słyszała i nic nie czuła, tak było jej ciepło i przytulnie w tej gęstej trawie.

Gdy obudziła się następnego ranka, przeciągnęła i rozejrzała – aż zatrwożona zadrżała. Widok po burzy był smutny. Niemal pół ogrodu było zniszczone, wszędzie leżały potargane płatki kwiatów.  6 malw leżało złamanych, 3 słoneczniki złamane, a jeszcze 3 pokładały się na płocie nie mogąc samodzielnie ustać. Z całej rabaty mieczyków prosto trzymało się może jedenaście, reszta była połamana lub przygięta wiatrem. Poszarpane róże przedstawiały smętny widok.

Oszołomiona tym widokiem stokrotka westchnęła, zamknęła oczy i nagle usłyszała.

“Ćwir, ćwir!” – to skowronek zleciał na dół, ale nie do róż, piwonii ani mieczyków – nie, on sfrunął w trawę do białej stokrotki i ćwierkał do niej wdzięcznie. I nareszcie szczęście wypełniło serce małego kwiatka aż po same brzegi. I sama nie wiedziała, co ma sobie myśleć. Ptaszek tańczył dookoła niej i śpiewał: “Jaka ta trawa jest miękka, a jaki tu kochany, mały kwiatek o złotym serduszku i srebrzystej sukience”.

Żółty środek stokrotki wyglądał naprawdę jak złoty, a małe płatki dookoła błyszczały swą białością. I nareszcie nie męczyły stokrotki marzenia ani zazdrości, po prostu czuła się naprawdę szczęśliwa, tak, że aż trudno to sobie wyobrazić.

A dzwonek nic nie mówił tylko radośnie podrygiwał w takt, tylko sobie znanej muzyki i szeptał cichutko – “Lepiej jest potrząsać kwiatami na wietrze, niż być zblazowaną pięknością i złamać się wpół”.

Monia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *